Jeżeli nie zakochałeś się w tej grze już od pierwszego wejrzenia, to raczej nie masz szans na to, że będzie to miało miejsce podczas dalszej rozgrywki. „Murder Island: Secret of Tantalus” stanowi jedną z tych gier, w które nie możesz do końca zdecydować się, czy warto w nie w ogóle grać. A to wszystko przez jakość grafiki, która pozostawia sobą dużo do życzenia, w szczególności w sceneriach z ukrytymi przedmiotami. „Murder Island: Secret of Tantalus” rozpoczyna się od zupełnie standardowej opowieści o bezlitosnym zabójcy, jaki szarżuje na wyspie.  No i oczywiście nie zapominajmy o tym, że to właśnie Ty jesteś jedyną osobą, która może go powstrzymać i rozwikłać tą kryminalna zagadkę. Bla, bla bla…. mamy tu do czynienia z zupełnie standardową grą z ukrytymi przedmiotami, w którą raczej powinieneś grać przy zgaszonych światłach, bo inaczej nie będziesz w stanie doświadczyć żadnej rozrywki z tego ponurego wydania. Gra ta posiada dosyć dobrą długość (6 czy 7 godzin rozgrywki bez używania zbyt wielu wskazówek), ale poprzez zupełnie nieinteresującą fabułę fakt ten dodaje jej jakoby nowego wyzwania. Mimo że wskazówki przeładowywują się stosunkowo szybko i nie ma tutaj timera, gra ta staje się niemalże niemożliwa do przejścia już niedługo po jej samym uruchomieniu. Tła znajdujące się w sceneriach z ukrytymi przedmiotami stanowią największy minus „Murder Island: Secret of Tantalus”. Mimo że wszystkie scenerie są niemalże odzwierciedleniem prawdziwych zdjęć i nie są przy tym zbyt ciemne czy też mroczne, są one bardzo niewyraźne i trudne do odgadnięcia przy pierwszym spojrzeniu. Występujące tutaj postacie są nieruchome i posiadają jedynie podkład głosowy. Nie mamy pojęcia dlaczego tak doświadczeni producenci, jak Play First zdecydowali się na tak niedorobiony sposób prezentacji tła. Mimo tego, niektóre z opisów ukrytych przedmiotów są dosyć wyjątkowe, ale jest to niestety pierwszym i zarazem już ostatnimk plusem, jakiego byliśmy w stanie doszukać się w tej produkcji. Co więcej, urwane zakończenie gry dolewa jedynie oliwy do ognia. Miejmy nadzieję, że Ci wydawcy odzyskają swój rozsądek, i to szybko.